Cóż to był za rok! Podsumowanie roku 2023

40 000 kilometrów, taki obwód w zaokrągleniu ma nasza Ziemia. Nasz Berlinek w tamtym roku, gdyby jechał wzdłuż równika, to pokonałby tę odległość, aż półtora raza. 60 000 kilometrów! Nasz rekord roczny! Rok wcześniej 40 tysięcy, w tym… aż 60 tysięcy! 100 000 kilometrów po różnych zakamarkach Europy. Zacznijmy krok po kroku, a właściwie miesiąc po miesiącu naszą zeszłoroczną podróż.

STYCZEŃ

Nowy rok witaliśmy w towarzystwie nowych znajomych, z którymi umówiliśmy się na grupie caravingowej. W miłej atmosferze wkroczyliśmy w rok, który nie mieliśmy zbytnio zaplanowany. W sumie… czy kiedykolwiek planowaliśmy w przód cokolwiek. Tak też wróciliśmy z okolic Szklarskiej Poręby w Nowy Rok.

Tydzień później ruszyłem w samotną, męską podróż z Tadeuszem. Cel? 3 szczyty, tak by ukończyć drugą już Koronę Gór Polski. Rudawiec, Kowadło i Wysoka Kopa w Górach Izerskich. W taki sposób ukończyłem już po raz drugi wyzwanie zdobycia najwyższych szczytów z 28. górskich pasm polskich. Chętni dołączyć do takiego wyzwania? Zapraszam Was na stronę, gdzie możecie zapisać do tego wyjątkowego klubu, który zrzesza już 140 tysięcy osób!

Reszta miesiąca przebiegała spokojnie w Warszawskim domowym zaciszu.

LUTY

Luty to czas ferii, na które zdecydowaliśmy się pojechać w miejsce, które przyciąga nas jak lep na muchy. Pozzuoli, bo o nim mowa, a właściwie pizza w Tito. 2 lutego ruszamy i poprzez Bratysławę docieramy drugiego dnia do Słowenii, w którym trafiamy na karnawał, który rok temu nas ominął – Kurentowanje.

Kolejnym celem jest dotarcie do Włoch. Po krótkim spacerze po stolicy Słowenii – Ljubljanie, zimową ścieżką poprzez piękne Dolomity docieramy nad Jezioro Garda. Wiatr, który tam szalał zmotywował nas, byśmy przedłużyli tego dnia trasę. W ten sposób dojeżdżamy na piękny punkt widokowy w miescie Romea i Julii – Weronie.

Nazajutrz chcieliśmy dojechać już do Toskanii, gdzie chcieliśmy wypróbować termy, które są naturalnymi termami dostępnych dla wszystkich i to za darmo! Po drodze jednak zupełnie przypadkowo dojeżdżamy na nocleg do San Gimignano, a tam czeka na nas puste miasto, które mam tylko dla siebie. Uczucie w tamtym momencie tej „głośnej ciszy” zapamiętamy na pewno na bardzo długo.

Dojeżdżamy do term. Odwiedzamy dwa miejsca, pierwsze z nich to Terme Di Saturnia, kolejne Bagno San Filippo, tam zupełnie przypadkiem rozmawiamy o parkingu z pewną Panią któ®a okazuje się być żoną aktora z serialu, który w tamtym okresie oglądaliśmy. Razem z żoną przylecieli na urlop prosto z Australii. Miła rozmowa sprawiła, że ów aktor bardzo zyskał u nas swoim „byciem normalnym” co nie wydaje się być niezwykłe, jednak warto docenić takie zwykłe zachowanie.

Kolejny przystanek to miasto, które nie sposób ominąć. Wieczne miasto – Rzym! Spędzamy tam dwa dni, a śpimy na parkingu w centrum miasta. Dzięki temu mamy wszystkie atrakcje na wyciągniecie ręki. Po dwóch dniach nadchodzi czas by wyruszyć do naszego celu – Pozzuoli.

Tam trafiamy do naszych przyjaciół z Tito oraz do Basi. Przepyszna kuchnia i rodzinna atmosfera. Spacer po Pozzuoli – miejscu, gdzie jeszcze chwile temu mieszkaliśmy tutaj przez pół roku. Spędzamy tu trzy dni, jednak w międzyczasie robimy jednodniową wycieczkę, by dać szanse ponownie wybrzeżu Amalfi, bo w okresie letnim nas nie przekonało do siebie. Straszny gorąc, nie ma gdzie się schować i hordy tłumów. Tym razem udajemy się na Ścieżkę Bogów, która zachwyca swoimi widokami.

Z Pozzuoli kierujemy się prawie prosto już do wyjazdu z Włoch. Prosto to dużo powiedziane, bo pierwszym przystankiem jest San Marino, a tam zdobywamy najwyższy szczyt tego Państwa powiększając tym samym pasek postępu zdobycia Korony Europy. W Mediolanie zatrzymujemy się na szybki spacer i odpoczynek. Na koniec dnia meldujemy się przy samej granicy włosko-szwajcarskiej gdzie na masce robie cytrynówkę z cytryn, które zbierałem z każdego zakątka Włoch.

W Szwajcarii mamy tak, że nie musimy mieć planu. Tam wystarczy jechać i podziwiać. To kraj, który oferuje takie widoki, że głowa mała. Jednak tym razem mamy cel, a jest nim zobaczenie jednej z piękniejszych gór świata. Matterhorn. Góra, która budzi podziw u każdego, kto ją zobaczy. W Szwajcarii jesteśmy 3 dni po drodze pokonując trasę Grand Tour, która jest trasa prowadząca przez najciekawsze miejsca kraju.

Przez niemieckie miejscowości jak Heidelberg docieramy do Pragi, skąd ruszamy już do domu.

MARZEC

W marcu mamy swój jedyny tego roku lot. Lecimy do Dortmundu, gdzie odwiedzamy rodzinę. Miesiąc na spokojnie spędzamy w większości W Warszawie. Raz uciekamy kawałek dalej i jedziemy do Poniatowej, a tak to wiedziemy sielankowe Zycie w domowym zaciszu.

KWIECIEŃ

Miesiąc debiutów i nowości dla nas. W połowie kwietnia ruszamy na festiwal podróżniczy Tu i Teraz w Sulęcinie, jednak tym razem jako prelegenci. Opowiadaliśmy o tym jak przypadki spowodowały, że zwiedzamy świat naszym małym campervanem. Debiut zaliczamy do udanych, a przy okazji zobaczyliśmy piękne zielone tereny Lubuskiego, a w drodze powrotnej zajechaliśmy do Pana Grzegorza w Wielkopolsce i mieliśmy okazje podziwiać piękne rozlewiska Warty.

Rozlewisk było więcej w tym miesiącu, bo zdecydowaliśmy się pojechać, odkryć Biebrzański Park Narodowy i był to strzał w dziesiątkę. Wizyta tam zmotywowała nas do napisania naszego pierwszego przewodnika, który o dziwo trochę osób pobrało.

MAJ

Dawno nie robiliśmy szczytów z Korony Gór Polski, więc w maju ruszamy na szlaki. Radziejowa, Wysoka oraz Lackowa, te trzy szczyty zostają wpisane do naszych książeczek.

Odwiedzamy też przy okazji wizyty w Krakowie Ojcowski Park Narodowy, a na koniec miesiąca świętujemy urodziny Anity i udajemy się w Bieszczady, gdzie będę chciał sprawdzić się przed czerwcowym wyzwaniem.

CZERWIEC

Startujemy ze zbiórką na Domy Tymczasowe. Ruszam na Główny Szlak Sudecki. Pierwszy mój długodystansowy szlak, który udaje mi się przejść w 14 dni. Zbiórka trwa, a ja złapałem bakcyla i już wiem, że za rok będę próbował przejść jeszcze dłuższy szlak.

LIPIEC

Zbiórka trwa, a Anita próbuje swoich sił w wyzwaniu polegającym na przejechaniu Polskiego Wybrzeża rowerem. Pokonuje swoje słabości i przejeżdża trasę rowerową R10.

My zbieramy nadal karmy i pieniądze na zrzutce i z końcem miesiąca bierzemy się za realizacje celu. Udało się zebrać ponad 5 tysięcy złotych! Robimy z tego 16 wielkich paczek – 8 dla psów, 8 dla kotów. W każdej około 15-25 kg różnych wysokiej jakości produktów. Część karmy zostawiamy i bierzemy ze sobą na nasz wyjazd wakacyjny.

I tak rozpoczynamy naszą wakacyjną przygodę, cel Rumunia. Wyjeżdżamy 29 i na koniec miesiąca jesteśmy już Parku Apuseni na zachodzie Rumunii.

SIERPIEŃ

Rumunia, Bułgaria, Macedonia, Albania, Kosowo, Czarnogóra, Serbia – to te kraje udało nam się zobaczyć w sierpniu. Oprócz dwóch dni w Macedonii wszystkie noclegi były w naszym Berlinku! Zobaczyliśmy miejsca, które oferowały cudowne widoki. Kuchnia bałkańska i miejsca, które ludziom wydają się za niebezpieczne, a nam? Nam podobało się to jak ludzie byli donas przyjeźnie nastawieni.

WRZESIEŃ

Powoli wracamy z wyprawy naszej, jednak „po drodze” zajeżdżamy jeszcze raz na Transalpine jednak tym razem z Ramoną, która udało się uratować w Serbii. Wracamy do Polski poprzez Węgry i Słowację i już myślimy, że to koniec i mamy chwile odpoczynku.

Jednak ja próbuje zrealizować dwa wyzwania. Pierwsze autostop, który ma mnie zawieźć aż pod mój pierwszy 3-tysięcznik. Drugi to wejście na ów szczyt, Pierwsze wyzwanie mi nie wychodzi i tuż pod czeską granicą po dłuższym okresie gdzie nie mogłem zlapac zadnego stopa decyduje się kapitulować.

Jednak nie rezygnuje z drugiego celu i wyruszam do Austrii Berlinkiem. Na koniec sezonu melduje się na swoim pierwszym 3-tysięczniku, jakim jest Groser Hofner.

PAŹDZIERNIK

Anita rozpoczyna pracę w Siedlcach. Weekendowo gdzieś od czasu do czasu jeździmy. Jak np. w Bieszczady na odpust w Łopience. Udajemy się również na redyk do Szczawnicy i jesteśmy mocno rozczarowani. Ludzi tyle, że wjechać i wyjechać tam to był prawdziwy sukces.

Trafiamy również przypadkiem na piękny punkt widokowy w miejscowości Klin tuż za polską granicą, na Słowacji. Wschód Słońca, który mieliśmy okazję tam oglądać był spektakularny!

LISTOPAD

Dużo obowiązków i późno jesienna aura powoduje, że nie robimy zbyt dużo w tym miesięcy, ale udaje nam się trafić na przepiękną zimę w Istebnej, do której pojechaliśmy, by odwiedzić rodzinę Anity.

Uruchamiamy nasz sklep z (póki co) smaczkami dla psów. Tworzymy własny kalendarz adwentowy angażujący zarówno psiaki, jak i ich właścicieli.

GRUDZIEŃ

Realizujemy zadania adwentowe z kalendarzy psów oraz z tego przygotowanego przez Anitę dla nas. Jedno zadanie zaprowadza nas aż do HallStatu gdzie mieliśmy zobaczyć jarmark bożonarodzeniowy. Wiedeń, Bratysława, Czeski Budziejowice i wiele innych miejsc, w których mogliśmy zobaczyć świąteczne iluminacje.

Święta, święta, a jak święta to prezenty, a my sprzedawaliśmy prezenty dla psiaków. Jednak szybko zleciało i po świętach nadszedł czas na przeprowadzkę. Kierunek Bytom. Dwa dni znoszenia rzeczy z 4 piętra bez windy i dwa kursy busem z Warszawy. O 18 w sylwestra wracam do domu pełnego kartonów i świętujemy na spokojnie nowy rok.

Rok był bardzo intensywny, a ten zapowiada się również bardzo ekscytująco. Wiele pomysłów związanych z rozwinięciem naszych różnych pomysłów, wiele inspiracji podróżniczych i wiele wyzwań.

A o tym wszystkim będziemy Wam zdradzać na bieżąco! Dlatego śledźcie nas, by nie przegapić co u froggisowej załogi się będzie dziać!

Dziękujemy Wam za tamten rok, za wsparcie i udział w różnych naszych akcjach i mamy nadzieje, że w tym roku również zrobimy wspólnie coś wspaniałego dla psiaków!