9000 kilometrów. 51 dni poza domem, aczkolwiek dom (jakby nie patrzeć) mieliśmy ze sobą. 42 noce w Berlinku, 2 noce w wynajętym mieszkaniu i tydzień odwiedzania rodziny. 8 zagranicznych państw. 4 szczyty do Korony Europy oraz niezliczona ilość miejsc, których udało nam się odwiedzić. Zapraszam Was do podsumowania naszego wyjazdu, bo właśnie dziś udało nam się dotrzeć do domu i tym powrotem zakończyliśmy naszą vanlifową podróż.
PAKOWANIE, WYJAZD ORAZ CEL PODRÓŻY
Pakowanie na miesięczny wyjazd chcieliśmy zrobić dość dokładnie. Jednak będziemy chcieli być niezależni i mieć wszystko w małym Vanie. Stad tez pakowanie i ogólne przygotowanie samochodu to 3 dni przed wyjazdem. Sprawdziliśmy stan samochodu, zabraliśmy tylne siedzenia i na jego miejsca włożyliśmy naszą długą szufladę, która robi za podstawę stelażu łóżka.
Opróżnienie lodówki. Skoro mamy dużo jedzenia to grzechem byłoby wyrzucenie tego jedzenia do śmietnika, dlatego komponenty, który były w lodówce zamieniliśmy na zawekowane słoiki z np. sosem bolognese, kurczakiem po chińsku czy leczo. Te słoiki miały zapewnić nam jedzenie na kilka dni i pozwolić na starcie zamrozić nasz budżet, który no był dość mocno ograniczony…
Samochód sprawdzony, mieszkanie przygotowane na opuszczenie go tak, by po powrocie obce cywilizacje wyhodowane w pozostawionych rzeczach, psy spakowane, my spakowani – możemy ruszać!
Po drodze chcemy przenocować się w Poniatowej – moim rodzinnym mieście, tak by nazajutrz już ruszać i jak najszybciej wyjechać w kierunku Rumunii, w której chcemy spędzić ten miesiąc – tak zakładał nasz plan – przynajmniej tak zakładał plan.
1. SŁOWACJA
Jest 15:30, 30 lipca. Opuszczamy nasz kraj i wjeżdżamy do Słowacji, która raczej będziemy chcieli potraktować tranzytowo. Jednak ten wyjazd chcemy przeżyć w powolnym tempie, bo zwykle spieszmy się i lubimy takie tempo, ale teraz będziemy chcieli wymusić zwolnienie wszystkiego i mieć więcej czasu na bycie Tu i Teraz.
Po drodze nadszedł czas na spacer z psami i z reguły, jeśli nadchodzi taki czas, to staramy się nie stawać bez sensu byle gdzie. Tylko jeśli już mamy gdzieś z nimi chodzić to, czemu nie połączyć tego ze zwiedzaniem takiego miejsca? Po drodze trafiliśmy przypadkiem na parking, który okazał się, że nad sobą miał pewny zamek. Hrad Cicva, bo tam wylądowaliśmy to zamek, na który prowadzi 10-minutowy szlak z parkingu, a oferuje dość zacne widoki na okolice. Nie jestem fanem ruin, ale tutaj dość fajnie to się prezentowało wszystko. Więc ten przystanek, jeśli chodzi o spacer z psami – wpadł nam idealnie. No prawie idealnie. Bo pewna ruda istota – nie była to Anita – wytarzała się w padlinie węża i na samym początku wyjazdu zafundowała nam „rajski zapach” w samochodzie.
2. WĘGRY
My lecimy dalej i przekraczamy granicę z Węgrami, a tuż za nią? Hmm, dość niespodziewany komitet powitalny w postaci zgrai szczurów. Pusta droga, a na drodze jak się nie mylę około 6 stworzeń, które na nasz widok dość szybko uciekły gdzieś w słoneczniki. À propos słoneczników. Cudownie się prezentowały, na szczęście dla nas niektóre pola się jeszcze uchowały na prezentacje, więc nie pozostało nic innego jak tylko podziwiać te piękne pola. My przejechaliśmy przez Tokaj, słynący z wina, jednak nie urzekło nas – na trasie naszego przejazdu – w sumie zupełnie nic. Nadchodzi zmierzch, a my nie chcemy być w nocy na granicy, więc zatrzymujemy się gdzieś na miejscówce znalezionej na park4night i spędzamy tam noc, tak by jutro ruszyć już ku naszej destynacji!
3. RUMUNIA
31 lipca wjeżdżamy do Rumunii, spędzimy tu około 3-4 tygodni i będziemy chcieli zobaczyć jak najwięcej. Udało się zobaczyć nioby dużo, ale zdecydowanie Rumunia to państwo, które można odwiedzać wiele razy, odkrywając co rusz nowe miejsca.
Byliśmy w wielu parkach narodowych i rezerwatach. Apuseni, Bucegi, Przełom Dunaju czy rezerwaty, które oferowały piękne góry, wąwozy czy jeziora. Rumunia pod względem przyrodniczym ma do zaoferowania, tak wiele, że to jest po prostu szok! Z pewnością tam wrócimy, by odwiedzić miejsca, w których już byliśmy i które nas zachwyciły oraz by dotrzeć tam, gdzie jeszcze nas nie było.
Trasy samochodowe. Dwie główne, które są polecane wszędzie, czyli Transalpina oraz Transfogorarska, ale oprócz tego dwie inne – Transbucegi oraz Transrarăul! Te dwie pozostałe są naprawdę warte odwiedzenia, nie ma tam takiego tłoku jak na dwóch pierwszych, ale do zaoferowania mają naprawdę dużo!
Najwyższy szczyt Rumunii i naprawdę konkretna lekcja kondycyjna dla mnie. Moldoveanu, 18-godzinna wędrówka, która okazała się dość ciężkim wyzwaniem, ale pozwoliła zdobyć najwyższy szczyt Rumunii.
Wiele odwiedzonych miejsc, które będziemy opisywać z pewnością w kilku kolejnych wpisach, tak by zarazić w Was chęć odwiedzenia tego niesamowitego Państwa!
4. Bułgaria
I jak to często bywa w naszym przypadku, tak było też i tym razem. Plany się zmieniły, skoro już byliśmy blisko granicy z Bułgarią, to stwierdziliśmy, że zajedziemy. Tak też zrobiliśmy i od razu trafiliśmy do wspaniałego miejsca, jakim jest fort w Bełogradcziku. Cudowne miejsce z przepięknymi formacjami skalnymi!
W planach było zdobycie Midzura, najwyższego szczytu Serbii, który leży na granicy Serbsko-bułgarskiej. Jednak jakoś tak się rozpędziliśmy, że wylądowaliśmy aż w Sofii, stolicy Bułgarii. Tam spotkała nas awaria samochodu, którą szybko udało się ogarnąć.
No i jak już tu dotarliśmy, to nie mogłoby być inaczej niż pojechanie do położonego nieopodal Parku Narodowego Riła, który w swojej ofercie miał najwyższy szczyt Bułgarii, który jednocześnie jest najwyższym szczytem Bałkan oraz całej Europy wschodniej – Musała. Udałem się tam sam i później doświadczyłem jakiegoś zatrucia, które spowodowało, że byłem dość obolały przez następny tydzień. W Bułgarii spędzamy 6 dni (17-22 sierpnia) i trochę udało nam się zobaczyć w tym okresie, jednak Bułgaria tak pozytywnie nas zaskoczyła, że z pewnością awansowała wyżej na naszej liście turystycznej!
5. MACEDONIA PÓŁNOCNA
No i wjeżdżamy do kolejnego państwa. Macedonia przywitała nas wywróconym żółwiem na środku drogi, którego uratowaliśmy i odstawiliśmy w bezpieczne miejsce. Tutaj doświadczamy pierwszy raz spotkania z kulturą muzułmańską, która (delikatnie mówiąc) nie przepadają za psami. Pierwsze doświadczenia mieliśmy w stolicy Skopje, gdzie szliśmy przez Stary Bazar, który gromadzi wiele muzułmanów. W restauracji omijali nas szerokim łukiem, a kelner bał się podejść koło psów. Wszystko to spowodowane tym, że czarny pies pogryzł ich proroka. Więcej o tym na pewno opiszemy, gdy dojdziemy już do tego momentu.
My zwiedzamy kaniony i góry tego kraju. Docieramy nad jezioro ochrydzkie, które jest chyba najbardziej turystycznym miejscem i tam z powodu moich problemów z brzuchem oraz upałów wynajmujemy mieszkanie nad samym jeziorem, blisko centrum za… 17 Euro za dobę! Ceny tam po prostu były cudowne. Jeśli chodzi o jedzenie, to stołowaliśmy się w jednej z fajniejszych restauracji i zapłaciliśmy tam za wielki stół jedzenia z napojami tylko 100 złotych!
Podobnie jak w przypadku Rumunii oraz Bułgarii tutaj również, tym razem z Anitą i psiakami wchodzę na najwyższy szczyt nie tylko Macedonii, ale również Albanii – Korab.
Macedonia jest bardzo tania, nawet na polską kieszeń. Oferuje fajne miejsca do zwiedzenia i zdecydowanie nadaje się na tygodniowy wyjazd urlopowy.
6. ALBANIA
Mimo tego, że spod Korabu do naszego kolejnego punktu było tylko 15 minut, to zachowawczo zapytaliśmy się strażników granicznych na posterunku wcześniej, jak wygląda przejście graniczne. Całe szczęście dla nas, że zapytaliśmy, bo byśmy nie przejechali z tego powodu, że wiele przejść z Kosowem jest tylko dla lokalsów. Tak więc mieliśmy do wyboru dwie opcje. Pierwsza to wracać, aż do Skopje i przekroczyć granicę nad nią lub ciut dłużej, ale za to przez nowe Państwo. Tak też zrobiliśmy, wybraliśmy drogę przez Albanię i chociaż spędziliśmy w niej w sumie tylko tranzytowo około 8 godzin to bardzo mile nas zaskoczyła. Ciekawostką dla nas było to, że gdy przejeżdżaliśmy przez te albańskie miejscowości to machano do nas. Spotykaliśmy wiele tam życzliwości. Na stacji paliw szybka rozmowa i uścisk dłoni, ogólnie odczuwaliśmy wrażenie, że jesteśmy lubiani tam. Jeśli chodzi o zakupy to w sklepie mega pozytywne zaskoczenie. Wszystko bardzo tanio, więc zrobiliśmy zakupy. Kupiliśmy lokalny ajwar, ser i kiełbasę ichniejszą. Zrobimy z tego taki ala gulasz z kaszą kuskus.
Granice przekraczamy bez problemu, a na granicy prawdziwy dziki zachód, jeśli chodzi o zwierzęta. Kozy, krowy, psy i koty wszyscy przechodzą w te i z powrotem i nikt im nie sprawdza paszportów. W sumie naszym psom też nie sprawdzali i tak lądujemy w państwie, które jest owiane mitem jako niebezpieczne i dużo osób ma mylne wrażenie na temat tego, jak tam naprawdę jest.
7. KOSOWO
Kupujemy obowiązkowe ubezpieczenie i wjeżdzamy na teren Kosowa. Już wiemy, że spotkamy wczoraj Kosowianin trochę kłamał na temat czystości w tym kraju. Śmieci jeszccze wiecej niz w macedonii… No, ale jedziemy i dojeżdzamy do pierwszej miejscowości. Prizren to jedna z najbardziej malowniczych miejscowości, często zwana perłą Kosowa. Wielki tłok, wiele zachodnich flag, samochodów i ogólnie już widać, że zachód mocno tutaj inwestuje.
W Kosowie spędzamy 4 dni i ogólnie zwiedzanie mamy utrudnione ze względu na psy, które często powodowały dość dziwne sytuacje. Takie jak omijanie szerokim łukiem – ludzie szli już prawie po ścianie. To troche jak u nas u niektórych gdy kot im czarny przebiegnie. Ogólnie Kosowo jest mega przyjemne, często rozmawialiśmy z ludzmi, którzy wspominali czasy jugosławi i tego, jak jeżdzili do Polski na zakupy. Na pewno tam wrócimy, bo zdobycie najwyżsego szczytu niestety się nie powiodło ze względu na warunki atmosferyczne i już i tak podróż nasza dość mocno się przedłużyła…
Jako, że niezbyt jest przekraczac granice z kosowa do Serbii to musieliśmy ponownie jechać okrężną drogą.
8. CZARNOGÓRA
I tak trafiamy, na około godzinę, do Czarnogóry. Która zdążyła wywołać w nas skrajne emocje. Z jednej strony podróżowaliśmy wzdłuż cudownego kaniony, który naprawdę, ale to naprawdę był piękny. Zaczynał się bodajże przełęczą Rozhajës. Z drugiej strony wielkie wysypiska, które chyba były największe, jeśli chodzi o to co widzieliśmy do tej pory na Bałkanach… Mało tego, te wysypiska często się paliły, a na tych wysypiskach watahy Bezpańskich psów…
Czarnogóra tym razem tranzytowo, ale z całą pewnością wrócimy tam by móc zobaczyć więcej.
9. SERBIA
Serbia, czyli ostatni punkt naszej podróży. To tutaj będą się dziać psie akcję i tutaj znajdziemy psiaki, które będziemy chcieli przetransportować do Polski. Więcej o tym przeczytacie pod tym linkiem.
Nad udaje się zwiedzić odwiedzić 4 z 5 parków narodowych. Nie dotarliśmy tylko do Fruška gora. Parki odwiedziliśmy, a nie zwiedziliśmy, ale byliśmy w kilku punktach, które są bardzo charakterystyczne dla widoków, które są pokazywane jako krajobraz Serbii.
10. RUMUNIA
Wracamy do domu! Ale mamy niedokończony temat w Rumunii. Pogoda pokrzyżowała nam plany na Transalpinie i dodatkowo chcieliśmy jeszcze kupić tam pamiątki więc… wracamy na Transalpinę! Jednak jak się okazuje, tym razem również nie mamy szczęścia i na przełęczy Pasul Urdele nie ma mowy wytrzymać na zewnątrz z powodu wiatru i zimna więc jedziemy niżej, tak by nazajutrz ruszać w kierunku granicy.
11. WĘGRY I SŁOWACJA
W dwa dni pokonujemy te dwa Państwa, tak by dojechać w okolice Żyliny, tam mamy spotkać się ze Słowakiem, którego poznaliśmy w Macedonii. Na Węgrzech mamy postój w Hollókö – wsi wpisaną na światową listę UNESCO, która nas zachwyciła.
Słowacja odkrywa przed nami nieznane oblicze i po raz kolejny zachęciła do tego by przyjechać tylko do niej, gdyż ma do zaoferowania naprawdę wiele, a my z pewnością tego zaproszenia skorzystamy!
12. POLSKA
11 września meldujemy się w Polsce u rodziny Anity w Istebnej. Wcześniej jeszcze wchodzimy z trzema psami na Skrzyczne, które zalicza się do Korony Gór Polski, która będziemy chcieli Wam opisać w formie ciekawych (mamy nadzieję) przewodników. Następnie Przemyśli, Poniatowa i wczoraj, czyli 17 września po 51 dniach od wyjazdu meldujemy się w Warszawie!
Krótko streściliśmy nasz wyjazd, obrazując trasę, jaką przejechaliśmy. Za tydzień będziemy chcieli napisać, post, w którym napiszemy co nam się przydało podczas wyjazdu, co spakowaliśmy. Jakie rzeczy polecamy wziąć oraz to, czego nam zabrakło. Będzie to krótki post organizacyjny. Kolejno będziemy opisywać nasze podróże opisując miejsca w których bylismy. Z Rumunii postaramy się przygotować w ciągu 2 miesięcy przewodnik, który ułatwi Wam organizacje wyjazdu do tego kraju. Bo uwierzcie – warto tam się wybrać! A my zapraszamy Was na nasze social media, bo tam dzieje się najwięcej i najłatwiej nie przegapić najnowszych informacji co u nas!