Budzę się jako pierwszy, chciałem wstać na wschód słońca, ale niestety — zaspałem. Słońce jest jeszcze schowane za górą. Znamy to miejsce już, gdyż spaliśmy tutaj już przed miesiącem. Wychodzę z naszymi psiakami na poranny spacer po polanach, na których już pojawiają się pierwsze zwierzątka oraz lokalni poszukiwacze grzybów.
Słońce wstało dosłownie przed chwilą, więc pędzę szybko do auta zostawić Sisi i Tadka, by wziąć drona i skorzystać ze złotej godziny. Jeśli ktoś nie wie, co to jest „Złota godzina” – jest to magiczny czas przypadający na pierwszą godzinę po wschodzie Słońca oraz na ostatnią przed zachodem. Światło, które wtedy nam dostarcza, jest idealne do uwiecznienia chwil przy użyciu wszelakich aparatów. Dlatego też korzystam z tego i latam po mało znanym wśród turystów Parku Monte Subasio.
Będąc w Asyżu, na prawdę warto zastanowić się nad odwiedzeniem tego miejsca. Argumentów przemawiających za tym, żeby tu przyjechać jest wiele. Najważniejszym z nich jest chyba to, że można tę trasę pokonać zarówno samochodem, jak i pieszo.
Trasa trekkingowa to około 16-kilometrów marszu, pokonujemy 1000 metrów przewyższeń. Trasa może wydawać się wymagająca, jednak ścieżki w parku to prawdziwa gratka dla osób uwielbiających podziwiać okolice z góry. Dodajmy do tego fakt, że na każdym kroku, ale to na każdym towarzyszy nam pełno zwierząt, zaczynając od wolno pasących się stad koni i krów po mniej spotykane lisy, wilki, jeżozwierze. Nam udało się zobaczyć kilka razy Borsuka przechodzącego przez drogę, gdy jechaliśmy samochodem, à propos samochodu…
Park ten ma wiele miejsc przeznaczonych na odpoczynek z rodzinami. Są stoły oraz polany, na których możemy usiąść czy schroniska, które dość często są nieczynne, jednak możemy skorzystać z dobrodziejstw przed obiektem. Sama podróż odbywa się w 80% po drodze gruntowej, na której mamy możliwość wjazdu w określonych godzinach. W porze letniej możemy wjeżdżać w godzinach 6-21 a w porze zimowej od 9 do 19. Jeśli już wjedziemy i staniemy w środku, to możemy być już tam całą noc, tak jak my to zrobiliśmy.
Park to wielki teren pełen pastwisk dla stad koni mieszających się ze stadami krów. Z wyższych partii mamy możliwość obserwacji pięknych terenów należących do regionu Umbrii. Zachęcamy Was do zobaczenia tego miejsca, które dość rzadko jest wymieniane w przewodnikach turystycznych, a które znacząco poszerza znakomitość miejsca, jakim jest Asyż. A teraz zatrzymajmy się na 5 minut i zobaczcie, jak to Wszystko wygląda z lotu ptaka. Jedne z ładniejszych ujęć, jakie udało nam się utrwalić.
Spakowaliśmy się i niechętnie ruszamy w kierunku Pozzuoli. Mamy tylko 3 godziny drogi do celu. Chcemy być wcześniej, by Anita mogła odpocząć i pouczyć się w spokoju przed jutrzejszym egzaminem. Otwieramy okna i podziwiamy tę zieleń, te łąki i pasące się stada.
Z powodu spotkania w pracy musimy zrobić sobie przymusową przerwę, gdyż jeśli chodzi o internet mobilny i zasięg w większości Włoch to jest on mocno kiepski. Zatrzymujemy się w Monte Cassino, jednak nie mamy czasu na zwiedzanie. Psy szczekają na przechodniów, więc Anita zabiera ich na spacer do pobliskiego parku. Spotkanie mi leci, przedłuża się co chwile i widze Anitę, która pędzi zestresowana w stronę samochodu. Okazało się, że w parku miejskim było żyjątko, za którym nie zbyt przepada — wąż.
Chwile jeszcze czekamy, kończe spotkanie i jedziemy. Do celu 140 kilometrów i półtorej godziny, więc jesteśmy zmuszeni do szukania noclegu. W Pozzuoli chcemy coś wynając ze względu na egzamin, jednak wszystkie znane nam obiekty są pozajmowane. Udaje mi się coś znaleźć, co prawda cena nie jest zadawalajaca, jednak chcemy jak najszybciej zameldować się na miejscu.
Droga się dłuży i jesteśmy zmuszeni znów gdzieś stanąć ze względu na korepetycje Anity. Mieliśmy być o 15 na miejscu, a już jest 16 i około 40 minut drogi do celu. Ja w międzyczasie rozkładam kuchnie i szykuje szybką kuchnię. I tu szczerze Wam polecamy te o to makarony!
Są tak szybkie w zrobieniu, a smakują wyjątkowo dobrze — skąd wiem? Bo sprawdziłem! Anita nie jest fanką takich szybkich specjałów, a to z czystym sumieniem chwaliła. Także Lubella nie dziękujcie za darmową reklamę!
Zjedliśmy i możemy ruszać dalej. Szybko pędzimy do miejsca, które miesiąc tego po półrocznym pobycie opuściliśmy. I może się to wydawać dziwne, ale … bardziej czuliśmy się, że wjeżdżamy do naszego domu teraz niż po powrocie z Włoch do Warszawy. Jesteśmy na miejscu, Anita zostaje w mieszkaniu i się uczy, a ja znoszę nasze bagaże. Czas na naukę na jutrzejszy egzamin.
W kolejnej części opiszemy nie tylko nasz pobyt w Pozzuoli podczas tego wyjazdu, ale również oprowadzimy Was po mieście i po miejscach, które udało nam się odkryć podczas naszego mieszkania w tym spokojnym miasteczku. Śledźcie nas na social mediach by być na bieżąco.
Zapisz się do newslettera, by dostawać informacje, które nie będziemy publikować na stronie. Podróżnicze ciekawostki, ciekawe oferty na loty oraz wiele, wiele innych.